Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
sczerniałych rajskich jabłuszek, w najlepszym swym czasie wiśniowoczerwonych. Nie było komu ich zerwać we właściwym momencie. Jassmont kopnął zzieleniałą deskę. W rowie zdarte afisze. Wiatr przycichł. Nikogo - opuszczona wyspa - pomyślał Jassmont. Na szczęście uliczka krótka, wyszedł na szeroką, jedną z głównych. Prawie jak w prawdziwym mieście. Więcej drzew i nareszcie ludzie. Trzasnęły drzwi, wyszedł ktoś niewidoczny z ulicy, na wewnętrzne podwórko. Niewidoczny, ale dający się słyszeć. Musi być i pies, bo zaszczekał. Przebiegły gromadką dzieci, któreś rzuciło w Jassmonta śnieżką. Przełożył bańkę do drugiej ręki, przyśpieszył kroku. Zaskoczył Różę, pocałował ją w usta, potem w rękę.
- Co ci się stało, Janos
sczerniałych rajskich jabłuszek, w najlepszym swym czasie wiśniowoczerwonych. Nie było komu ich zerwać we właściwym momencie. Jassmont kopnął zzieleniałą deskę. W rowie zdarte afisze. Wiatr przycichł. Nikogo - opuszczona wyspa - pomyślał Jassmont. Na szczęście uliczka krótka, wyszedł na szeroką, jedną z głównych. Prawie jak w prawdziwym mieście. Więcej drzew i nareszcie ludzie. Trzasnęły drzwi, wyszedł ktoś niewidoczny z ulicy, na wewnętrzne podwórko. Niewidoczny, ale dający się słyszeć. Musi być i pies, bo zaszczekał. Przebiegły gromadką dzieci, któreś rzuciło w Jassmonta śnieżką. Przełożył bańkę do drugiej ręki, przyśpieszył kroku. Zaskoczył Różę, pocałował ją w usta, potem w rękę.<br>- Co ci się stało, Janos
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego