Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
bezkres nieba!... Zygmunt nie umiał się obejść bez kiczowatych sentymentalizmów, wiadomo - rodzina pochodziła z Kresów, więc landszaft duszy pozostał. Nie dowierzając, podszedł jeszcze bliżej. Zdążył nachylić się ku jej twarzy i już miał powiedzieć jakieś zgrabne zdanko, nastawiając oczywiście wszystkie sensory na ful, gdy... zniknął "Cepelin", bez śladu rozpłynęli się ludzie, umilkł gwar pabu, światła wszystkie pogasły... Błękit...
Zygmunta wessało oko Ewy. Nie wpadł jej w oko, tylko wpadł jej do oka. Dosłownie. Tęczówka otwarła swą wilgotną otchłań. Zygmunt, wchłonięty przez gorącą, bezbrzeżną niebieskość, zaczął powoli opadać na dno źrenicy. Cisza, tylko gdzieś w oddali słychać było delikatny szum, podobny do
bezkres nieba!... Zygmunt nie umiał się obejść bez kiczowatych sentymentalizmów, wiadomo - rodzina pochodziła z Kresów, więc landszaft duszy pozostał. Nie dowierzając, podszedł jeszcze bliżej. Zdążył nachylić się ku jej twarzy i już miał powiedzieć jakieś zgrabne zdanko, nastawiając oczywiście wszystkie sensory na ful, gdy... zniknął "Cepelin", bez śladu rozpłynęli się ludzie, umilkł gwar pabu, światła wszystkie pogasły... Błękit...<br>Zygmunta wessało oko Ewy. Nie wpadł jej w oko, tylko wpadł jej do oka. Dosłownie. Tęczówka otwarła swą wilgotną otchłań. Zygmunt, wchłonięty przez gorącą, bezbrzeżną niebieskość, zaczął powoli opadać na dno źrenicy. Cisza, tylko gdzieś w oddali słychać było delikatny szum, podobny do
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego