wśród zamilkłego szpaleru twarzy wymasowanych żarem kadłubowych wnętrz i latami przepracowanymi na mrozie. Zupełna cisza, w której słychać tylko słowa idącego na przedzie premiera: "Dzień dobry, dzień dobry, przyjechaliśmy, jesteśmy". Ani słowa odpowiedzi. (...) Pełna świadomość bezwartościowości pozorów. Idą spięci. Co myślą? Czy tylko się boją? (...) Czy zaczynają rozumieć, że ci ludzie muszą mieć prawa we własnym kraju? Dla ich praw musi się tu znaleźć miejsce mimo Jałt, Poczdamów, Układów Warszawskich, Rad Wzajemnej Pomocy i ambasad sąsiadów. (...) Szpaler, którym idą, tak czuje. I to powie za chwilę Wałęsa, witając premiera: "Żądamy, abyśmy byli prawdziwymi gospodarzami w zakładzie i w kraju".<br>1 Patrz