fortuny,<br>Klnie i cierpi. Nieszczęsny człowiek! Marionetka<br>Tragiczna! Lecz ty, niebo, tyś było ciemnością,<br>Przesłoniętą błękitem. Tyś w modrym swym łonie<br>Dusiło niecierpliwą, lecz wytrwałą wściekłość,<br>Która czekała chwili. Ty, gradowe perły<br>Z kryształu tocząc, drżałoś już myślą o bombach,<br>Coraz celniejszych, w skrzydła wąskie opatrzonych,<br>Śpiewających ze szczęścia nad ludzkim cierpieniem,<br>Martwych a nienawistnych. Nigdy nie odchylę<br>Więcej czoła ku tobie! Oczu moich błękit<br>Litościwszy i czystszy jest od twoich błamów,<br>Które krew plami - dzieci krew i trwożnych kobiet!<br>Zwodnicza ty kopuło nicości, emalio<br>Pełna przekory, jasna, bowiem nie zużyta<br>Przez cały wrzesień! Niebo, nie, nie, tyś nie boskie!<br>I