Typ tekstu: Książka
Autor: Borowa Maria
Tytuł: Dominika znaczy niedziela
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1988
daleki kąt ogrodu, zawalony zeschłymi gałęziami ściąganymi
tu od wiosny do jesieni przez wszystkich dyżurnych sprzątaczy
terenu. Za patykami czerniał stary mur stodoły Skuły,
w lewo ciągnęło się pole kartofli i rosła
dzika, nie owocująca nigdy grusza.
Sprawdził zaraz po śniadaniu, że okno
trzyma Śliczna przezornie zamknięte, szeroko otwierając
tylko lufcik. W miarę duży; wejście do mieszkania doskonałe.
Wysokość żadna, zresztą to nie przeszkoda dla niego.
Znalazł też czas - pusty, bez nikogo - by napisać
na kartce to, co chciał. Wykaligrafował starannie, nie spiesząc
się. Sprawdził. Zgadzało się. Przecinki też.
Schował kartkę do kieszeni, spodnie ściągnął
paskiem, zapiął na ostatnią dziurkę. Schudł
daleki kąt ogrodu, zawalony zeschłymi gałęziami ściąganymi <br>tu od wiosny do jesieni przez wszystkich dyżurnych sprzątaczy <br>terenu. Za patykami czerniał stary mur stodoły Skuły, <br>w lewo ciągnęło się pole kartofli i rosła <br>dzika, nie owocująca nigdy grusza.<br> Sprawdził zaraz po śniadaniu, że okno <br>trzyma Śliczna przezornie zamknięte, szeroko otwierając <br>tylko lufcik. W miarę duży; wejście do mieszkania doskonałe. <br>Wysokość żadna, zresztą to nie przeszkoda dla niego.<br>Znalazł też czas - pusty, bez nikogo - by napisać <br>na kartce to, co chciał. Wykaligrafował starannie, nie spiesząc <br>się. Sprawdził. Zgadzało się. Przecinki też.<br>Schował kartkę do kieszeni, spodnie ściągnął <br>paskiem, zapiął na ostatnią dziurkę. Schudł
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego