i kurzem. Zaskoczyła go cisza. Dalekie dzwonki rowerzystów ćwierkały jak cykady. Święte krowy spały w cieniu, obok całych chłopskich rodzin, które tam szukały złudnego chłodu i wypoczynku.<br>Zahamował.<br>Szerokim łukiem ciągnęła się kolumnada centrum Delhi z zasobnymi sklepami, które miały nawet witryny. Cały plac można było obejść w cieniu, pod łukami wspartymi na jasnych słupach. Tutaj rozsiedli się handlarze pamiątek, wyklepanych z rozgotowanego rogu w kształcie kielichów i abażurów, grubas zachwalał stertę sandałów, na kawałku plastyku wabiły kolorowe amerykańskie okładki tanich, detektywistycznych powieści, a sprzedawca dyskretnie podsuwał kolekcję zdjęć posplatanych zmysłowo par, naśladownictwo fryzu Czarnej Pagody, wykonanych po burdelach Kalkuty lub