Typ tekstu: Książka
Autor: Gomulicki Leon
Tytuł: Odwiedziny Galileusza
Rok: 1986
szpitalnej bieli ze strzykawką w pogotowiu. Było jeszcze ciemno, ale pełnia księżycowa straciła swoją siłę. Zbliżała się godzina termometrów, szósta nad ranem.
W dzieciństwie nienawidziłem dorosłych pod dziecko się podszywających. Wszystko mnie w nich odpychająco irytowało: fałszywe chichy, udawane seplenienie, napastliwe zagrania ("idzie koza rogata!"). Podrósłszy nie trawiłem literatury z lukru specjalnie dla dzieci przyrządzanej i obrazków z elementarza. Od pierwszego zdania rozpoznawałem ten obłudny, sepleniący głos i grzecznie odłożywszy wpychaną mi książkę, szedłem umyć ręce. Toteż i teraz nigdy bym sobie nie pozwolił na takie lekceważące traktowanie mego rozmówcy.
Dom mój otwarty jest dla każdego, kto chce ze mną obcować
szpitalnej bieli ze strzykawką w pogotowiu. Było jeszcze ciemno, ale pełnia księżycowa straciła swoją siłę. Zbliżała się godzina termometrów, szósta nad ranem.<br>W dzieciństwie nienawidziłem dorosłych pod dziecko się podszywających. Wszystko mnie w nich odpychająco irytowało: fałszywe chichy, udawane seplenienie, napastliwe zagrania ("idzie koza rogata!"). Podrósłszy nie trawiłem literatury z lukru specjalnie dla dzieci przyrządzanej i obrazków z elementarza. Od pierwszego zdania rozpoznawałem ten obłudny, sepleniący głos i grzecznie odłożywszy wpychaną mi książkę, szedłem umyć ręce. &lt;page nr=14&gt; Toteż i teraz nigdy bym sobie nie pozwolił na takie lekceważące traktowanie mego rozmówcy.<br>Dom mój otwarty jest dla każdego, kto chce ze mną obcować
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego