Typ tekstu: Prasa
Tytuł: CKM
Nr: 6
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1998
rozkazu? Zachodzę w głowę i nie mogę zrozumieć, jak armia Stanów Zjednoczonych może stać tak bezczynnie i patrzeć, kiedy ja przez cały dzień sam muszę się napieprzać... No właśnie. Ilu ich było - trzystu, pięciuset, tysiąc? A może nawet kilka tysięcy. Ale to nie jest teraz najważniejsze. We Freetown przesłoniętym wielką łuną pożarów i kłębami dymu zachodzi słońce. Mosquito i jego ludzie "przejmują" ustawione czwórki cywilów. Mam cholerną rację - zostają zakładnikami i nikt ich nigdzie nie wypuszcza. Wieczorem podejmujemy ostateczną decyzję. Cała reszta rezydentów hotelu, w tym nigeryjscy żołnierze, libańscy biznesmeni i ja uciekamy na tyły hotelu i ukrywamy się w gruzach
rozkazu? Zachodzę w głowę i nie mogę zrozumieć, jak armia Stanów Zjednoczonych może stać tak bezczynnie i patrzeć, kiedy ja przez cały dzień sam muszę się napieprzać... No właśnie. Ilu ich było - trzystu, pięciuset, tysiąc? A może nawet kilka tysięcy. Ale to nie jest teraz najważniejsze. We Freetown przesłoniętym wielką łuną pożarów i kłębami dymu zachodzi słońce. Mosquito i jego ludzie "przejmują" ustawione czwórki cywilów. Mam cholerną rację - zostają zakładnikami i nikt ich nigdzie nie wypuszcza. Wieczorem podejmujemy ostateczną decyzję. Cała reszta rezydentów hotelu, w tym nigeryjscy żołnierze, libańscy biznesmeni i ja uciekamy na tyły hotelu i ukrywamy się w gruzach
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego