wzbierały całe morza słów, gdy wieczorami na błękitnym papierze ze znakiem wodnym kotwicy pan Kohl pisał do ukochanej córki, Heidi, która w weimarskim gimnazjum czekała niecierpliwie na każdy list ze znaczkiem "Freie Stadt Danzig", płonącym na liliowej kopercie lakową czerwienią.<br>Günter Schultz biegł do szkoły po bruku ułożonym w rybią łuskę, Bierensteinowie, idąc do teatru, potykali się o szyny tramwaju jadącego przez Langer Markt, syn pani Peltz cienkim pędzelkiem malował na wystawowej szybie kawiarni przy Breitgasse 13 złoty napis "Caffe", lecz szkło drwiło z każdego ruchu jego ręki szyderczymi odbłyskami słońca, bo wiedziało już, że gdy nadejdzie czas, przeźroczysta tafla rozpryśnie