Uczyniłem to z pewnym przyśpieszeniem w stosunku do przewidywanego terminu, jednym słowem <br>-niepunktualnie. W związku z czym rodzice nie przygotowali na tę chwilę zaskakującą ani łóżeczka, ani kołyski dla noworodka. Powędrowałem więc z łona mamy do łóżeczka Stefci, wielkiej lalki mojej siedmoletniej siostry. Otóż, jeżeli do tego suchego faktu dodamy łut wyobraźni, czyli szczyptę fantazji, to moja siostrzyczka, obudziwszy się i zobaczywszy na miejscu ukochanej, ślicznej Stefci paskudnego noworodka, pozbędzie się intruza, wynosząc go niepostrzeżenie na schody, by złożyć pod drzwiami sąsiadów o piętro niżej. Słyszała przecież niedawno o, roztrząsanym przy stole rodzinnym, wypadku podrzucenia w ten sposób podrzutka znajomym rodziców