go zaczął tak oględnie określać, wiesz, Książę Tego Świata, Władca Much, te wszystkie pseudonimy, żeby tylko nie powiedzieć po imieniu. Nas tam już zgroza ogarnia, ale ktoś wpadł na pomysł, żeby zapytać, kto go wzywał. To on mówi, że Aleksander. Myśmy na początku zgłupieli, dopiero po chwili: przecież Oleś Dziwiński ma na imię Aleksander. Patrzymy na Olesia, a ten blady jak ściana, no i w końcu się przyznał, że jak myśmy wzywali de Unamuna, to on cały czas powtarzał "przyjdź, Szatanie", bo już mu się zwykłe duchy znudziły.<br>- No i co dalej?<br>- Ze trzy dni chłopak chodził jak błędny, nawet tak myśleliśmy, czy