chłopiec przypiął się do niego gorliwie, póki nie sparzył sobie palców. Od krzepkiej machorki zakręciło mu się w głowie i zdawało się, że ziemia spod nóg ucieka, ale po chwili wróciła do właściwych wymiarów. Idąc chuchał w dłoń, aby poczuć ten prawdziwie męski zapach machorki, którym nasiąkł jego oddech. Niedostępna machorka, w siole kurzyli z chłopakami słomę, która szczypała w gardle, aż krztusili się paskudnym kaszlem. W siole chodził do szkoły i zdążył już o niej zapomnieć. Nad Ubaganem uczył się nieco z opowieści Stacha i Zochy, trochę historii, rachunków, pisania, jakieś słówka niemieckie od Fryderyka, ale przecież mieli dla niego