Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
zimy, utrudniającej wszelkie prace, stały jeszcze pod gołym niebem żelazne piecyki, przy których robotnicy rozgrzewali zgrabiałe ręce. Wiatr wymiatał popiół z rusztów.
Wyszedłszy zwiedzić Nowe Depo Jurek, wałęsając się tędy i owędy, napotkał dwóch dawnych znajomych, Stiopę-nożownika i Sieriożę, który posiadał tę cudowną bałałajkę. Trafił na nich, gdy kurzyli machorkę nie opodal wykopu pod fundamenty jakiegoś sporego obiektu, bo dół był głęboki, zebrało się w nim dużo żółtawej wody z topniejącego śniegu.
- Ty się popatrz, Jurik to czy nie Jurik! - zawołał Stiopa klepiąc go w plecy. - Ale wyrosłeś, bratku, przez zimę.
Jurek pokraśniał z zadowolenia, choć wiedział, że wyrósł tyle
zimy, utrudniającej wszelkie prace, stały jeszcze pod gołym niebem żelazne piecyki, przy których robotnicy rozgrzewali zgrabiałe ręce. Wiatr wymiatał popiół z rusztów.<br>Wyszedłszy zwiedzić Nowe Depo Jurek, wałęsając się tędy i owędy, napotkał dwóch dawnych znajomych, Stiopę-nożownika i Sieriożę, który posiadał tę cudowną bałałajkę. Trafił na nich, gdy kurzyli machorkę nie opodal wykopu pod fundamenty jakiegoś sporego obiektu, bo dół był głęboki, zebrało się w nim dużo żółtawej wody z topniejącego śniegu.<br>- Ty się popatrz, Jurik to czy nie Jurik! - zawołał Stiopa klepiąc go w plecy. - Ale wyrosłeś, bratku, przez zimę.<br>Jurek pokraśniał z zadowolenia, choć wiedział, że wyrósł tyle
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego