zdławione gardło:<br> - Kargul, podejdź no do płota.<br> - Po co?<br> - Podejdź, jako i ja podchodzę.<br> Ruszył Kargul niespiesznie, na trzy kroki przed płotem zatrzymał się<br>i patrzył nieufnie spod obwisłego ronda kapelusza.<br> - Podszedł ja, tylko nie wiem, po co.<br> - A teraz rób, to co i ja robię.<br> Kaźmierz ściągnął z głowy maciejówkę z pękniętym daszkiem i miętosił<br>ją w garści. Kargul sięgnął niespiesznie po kapelusz. Trzymał go teraz<br>na wysokości piersi.<br> - Ano zdjął ja, tylko nie wiem, po co.<br> - Na okoliczność, że na naszą bezlitosną głupotę koniec nadszedł.<br> - Ano, zdałoby się, Kaźmierz - zabuczał basem Kargul i przystąpił<br>krok bliżej. I wtedy ujrzał