Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
mu opatrzyli.
- Nie kradnę, nie sprzedaję narkotyków i nie morduję za pieniądze. - Kiernacki usiadł bez pośpiechu. - Jestem biedny i nie stać mnie na telefon. Mam prawo nie wiedzieć, jak się toto obsługuje. Nadążasz?
- Nie dzwoniłeś. - Nadążał. - Pójdziesz za to siedzieć, wiesz?
- Nie mam ochoty na pogawędki ze skurwielami. - Kiernacki wyjął magazynek z tetetki. - Widzisz? Parę zostało. Nie jestem wredny. Mógłbym ci skakać po kolanie - dotknął lufą zakrwawionych spodni. - Ale załatwię to w sposób cywilizowany. Strzelę ci w łeb. Jesteś mordercą, zasłużyłeś. Chyba że zaczniesz mówić. Wtedy spróbuję uruchomić telefon. Przyjedzie pogotowie, a ty pewnie kiedyś wyjdziesz na wolność. Macie dobrych adwokatów
mu opatrzyli.<br>- Nie kradnę, nie sprzedaję narkotyków i nie morduję za pieniądze. - Kiernacki usiadł bez pośpiechu. - Jestem biedny i nie stać mnie na telefon. Mam prawo nie wiedzieć, jak się toto obsługuje. Nadążasz?<br>- Nie dzwoniłeś. - Nadążał. - Pójdziesz za to siedzieć, wiesz?<br>- Nie mam ochoty na pogawędki ze skurwielami. - Kiernacki wyjął magazynek z tetetki. - Widzisz? Parę zostało. Nie jestem wredny. Mógłbym ci skakać po kolanie - dotknął lufą zakrwawionych spodni. - Ale załatwię to w sposób cywilizowany. Strzelę ci w łeb. Jesteś mordercą, zasłużyłeś. Chyba że zaczniesz mówić. Wtedy spróbuję uruchomić telefon. Przyjedzie pogotowie, a ty pewnie kiedyś wyjdziesz na wolność. Macie dobrych adwokatów
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego