swoim dziecięcym problemie zapomniałem. Ale - jak to się czasem zdarza - drogi i ścieżki, któreśmy już dawno w naszym życiu opuścili - wyłaniają się przed nami niespodziewanie, aby zaoferować coś, do czego wcześniej nie dotarliśmy. Tak funkcjonuje mistyka gór, ale drogę, na którą trafiłem w Dolinie Demianowskiej, zaliczyć trzeba już do ich magii.<br><br>*<br><br>Było to jesienią zeszłego roku, kiedy znalazłem się znowu na Rohačce, w krainie mojego dzieciństwa. Zimny listopadowy deszcz zmusił mnie, aby schować się pod skalnym okapem po południowej stronie wierzchołka. Chcąc nie chcąc, usadowiłem się między puszkami po konserwach, które zostawili w tym miejscu turyści. Odruchowo zacząłem sprzątać swoje schronienie