bezsilnie, <br>dopóki błoto nie zalało im nozdrzy. Człowiek, który <br>wpadał do bagna, mógł mieć cień nadziei. Zdarzały <br>się twarde kępy, a czasem pnącza zwisające do bajora.<br><br>Tutaj błoto było przeraźliwie puste i gładkie, nie <br>osiadł na nim nawet listek, nie było ani jednej bańki, <br>która błyszczałaby na powierzchni. W pobliżu majaczył <br>zarys cienkiej kolumny wyrastającej wprost z podłoża. <br>Tylko ona mogła dać jakieś oparcie. W jej stronę <br>spróbował popełznąć Awaru. Unosił nogi, przebierał <br>nimi w miejscu, odpychał błoto dłońmi i coraz <br>jaśniej pojmował, że tym sposobem pogrąża się <br>tylko głębiej. Błoto pełzało po skórze, ucisk <br>na piersi zamienił się w dławiące