Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
trochę, dawno nam się to należy.
Usłyszeli głos Mariuszka, który podniósł się na pryczy i z przerażeniem w oczach wołał:
- Wilcy! Wilcy się skradają. Wilcy.

- Syneczku... - Jaśka pochyliła się nad nim. - O, Boże! Ten dzieciak ma okropną gorączkę!
- Tylko tego nam brakowało - powiedziała Ziuta.
Z zimnym kompresem na czole Mariuszek majaczył długo w noc, a buran wył niemiłosiernie nad osadą i gnał w step ławice śnieżnego pyłu.

14
Właśnie w ów dzień Samowałow zwolnił się z roboty i wyruszył rankiem do arbuzowego kołchozu, aby kupić kożuch. Uległ namowom Wasyla, który napraszał się, aby mu towarzyszyć, i wziął go z sobą. Noce
trochę, dawno nam się to należy.<br>Usłyszeli głos Mariuszka, który podniósł się na pryczy i z przerażeniem w oczach wołał:<br>- Wilcy! Wilcy się skradają. Wilcy.<br><br>- Syneczku... - Jaśka pochyliła się nad nim. - O, Boże! Ten dzieciak ma okropną gorączkę!<br>- Tylko tego nam brakowało - powiedziała Ziuta.<br>Z zimnym kompresem na czole Mariuszek majaczył długo w noc, a buran wył niemiłosiernie nad osadą i gnał w step ławice śnieżnego pyłu.<br><br>14<br>Właśnie w ów dzień Samowałow zwolnił się z roboty i wyruszył rankiem do arbuzowego kołchozu, aby kupić kożuch. Uległ namowom Wasyla, który napraszał się, aby mu towarzyszyć, i wziął go z sobą. Noce
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego