Typ tekstu: Książka
Autor: Kofta Krystyna
Tytuł: Wióry
Rok: 1996
rację, w każdym razie
lecę do spółdzielni, póki jeszcze otwarta.

I nagle na spokojnym dotąd, leniwym podwórku
zaczął się ruch nagły jak w teatrze, kiedy skamieniałe
po odsłonięciu kurtyny postacie ożywają
w gorączkowej akcji.

Otwierały się okna, pojawiali się nowi ludzie,
co chwilę ktoś wychodził na balkon i wołał, jak
majtek, który pierwszy zobaczył ziemię.

- IDą, JUŻ IDą.

- NASI IDą. - Matka Marycha swym
potężnym głosem bez wysiłku przebiła wszystkich.

Studnię podwórka wypełnił zwarty śpiew wielu
tysięcy głosów, za którym ciągnęło się echo następnych,
jakby pierwsza linijka tekstu znanej wszystkim
pieśni nie miała się nigdy skończyć.

- Musi być moc narodu - powiedziała Stróżka
rację, w każdym razie <br>lecę do spółdzielni, póki jeszcze otwarta.<br><br>I nagle na spokojnym dotąd, leniwym podwórku <br>zaczął się ruch nagły jak w teatrze, kiedy skamieniałe <br>po odsłonięciu kurtyny postacie ożywają <br>w gorączkowej akcji.<br><br>Otwierały się okna, pojawiali się nowi ludzie, <br>co chwilę ktoś wychodził na balkon i wołał, jak <br>majtek, który pierwszy zobaczył ziemię.<br><br>- IDą, JUŻ IDą.<br><br>- NASI IDą. - Matka Marycha swym <br>potężnym głosem bez wysiłku przebiła wszystkich.<br><br>Studnię podwórka wypełnił zwarty śpiew wielu <br>tysięcy głosów, za którym ciągnęło się echo następnych, <br>jakby pierwsza linijka tekstu znanej wszystkim <br>pieśni nie miała się nigdy skończyć.<br><br>- Musi być moc narodu - powiedziała Stróżka
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego