Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Ścisnąłem ją jeszcze mocniej w obawie, że może mi się wymknąć.

- Puść... To boli...

Nie mogłem opanować drżenia rąk. Przylgnąłem do jej rozchylonych warg i gniotłem je pocałunkami bez opamiętania. Ziemia zapadała się, niebo zawirowało...

Kazia szamotała się, ale na próżno usiłowała uwolnić się z moicb objęć. W oczach jej malowało się bezgraniczne przerażenie, jak gdyby nagle zobaczyła upiora. Wreszcie szarpnęła się ostatkiem sił.

- O, nie! - zawołała. - Tego już za wiele!

W tej samej chwili rozległ się krzyk i z obu stron stogu pokazały się głowy bliźniaków.

- Mamoczka! Co on ci robi? - wołał Piotruś wskakując mi na plecy.

- Mamoczka! Szukaliśmy cię
Ścisnąłem ją jeszcze mocniej w obawie, że może mi się wymknąć.<br><br>- Puść... To boli...<br><br>Nie mogłem opanować drżenia rąk. Przylgnąłem do jej rozchylonych warg i gniotłem je pocałunkami bez opamiętania. Ziemia zapadała się, niebo zawirowało...<br><br>Kazia szamotała się, ale na próżno usiłowała uwolnić się z moicb objęć. W oczach jej malowało się bezgraniczne przerażenie, jak gdyby nagle zobaczyła upiora. Wreszcie szarpnęła się ostatkiem sił.<br><br>- O, nie! - zawołała. - Tego już za wiele!<br><br>W tej samej chwili rozległ się krzyk i z obu stron stogu pokazały się głowy bliźniaków.<br><br>- Mamoczka! Co on ci robi? - wołał Piotruś wskakując mi na plecy.<br><br>- Mamoczka! Szukaliśmy cię
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego