Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Cosmopolitan
Nr: 6
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
i jadę na osiołku. W ręku trzymam butelkę z winem Retzina, z której zdrowo pociągam. Za osiołkiem idzie moja żona. Na plecach ma kosz, a w rękach dwie siatki z zakupami. - Pośpiesz się, bo za pół godziny musimy być w domu - wołam do niej wskazując na piętrzącą się przed nami malowniczą górską ścianę.
Piątek. Ach, jak cudownie wędrować w garsonce przez ulice i wymachiwać torebką. Wreszcie jestem pewny siebie. Mój chód jest lekki i sprężysty. Gdzieś zniknęło to beznadziejne męskie człapanie w wytartych dżinsach. - Pani artykuł trafił bezbłędnie w gusta naszych czytelniczek - uśmiecha się szeroko naczelna. - Jest w nim jakiś rys
i jadę na osiołku. W ręku trzymam butelkę z winem Retzina, z której zdrowo pociągam. Za osiołkiem idzie moja żona. Na plecach ma kosz, a w rękach dwie siatki z zakupami. - Pośpiesz się, bo za pół godziny musimy być w domu - wołam do niej wskazując na piętrzącą się przed nami malowniczą górską ścianę. <br>Piątek. Ach, jak cudownie wędrować w garsonce przez ulice i wymachiwać torebką. Wreszcie jestem pewny siebie. Mój chód jest lekki i sprężysty. Gdzieś &lt;orig&gt;zniknęło&lt;/&gt; to beznadziejne męskie człapanie w wytartych dżinsach. - Pani artykuł trafił bezbłędnie w gusta naszych czytelniczek - uśmiecha się szeroko naczelna. - Jest w nim jakiś rys
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego