nie dochodzili nawet do pergoli, wcześniej wyznaczającej dopiero półmetek. Nie rozumiała dlaczego. Szczekała, aportowała samopas patyki, już wcale nie rzucane, jakby potrzebowała chrustu na zimę albo może budulca na leże.<br>Zaczęłam przeglądać i segregować papiery. Ostatnie, już nie rozcięte koperty. Niewczesne zaproszenia na obchody, których nie zaszczyci swoją obecnością, z małżonką. Na rauty z opuszczonym toastem. Spotkania rady nadzorczej. Walne spirytystyczne zgromadzenia. Prezesi i ambasadorowie będą go czcić minutą ciszy wśród paplaniny. Nie wygłosi od dawna zapowiadanego wykładu, nie reasumując w konkluzji. Nie będą otaczać go zwiędłym wianuszkiem panie na balu dobroczynności. Nie obejmie honorowego patronatu, nie przetnie wstęgi, inaugurując, pod