bez szczęki.<br> Więc nie omijał żadnej okazji, żeby o zwrot się upomnieć.<br> Lecz reżym jest reżym.<br> Teraz, gdy zostaliśmy sami, patrzył spod oka, jakby z wahaniem, raptem wyciągnął <br>do mnie rękę.<br> Uścisnąwszy dłonie, rozeszliśmy się każdy w swoją stronę.<br> Bo i nie ma o czym mówić, wszystko było jasne.<br> Wtem markiz zawrócił.<br> - A jednak nie! - powiedział.<br> - Pan ma co innego, a ja co innego we krwi zapisane.<br> Pan wierzy w Polaków?<br> - A pan nie Polak? - spytałem i powolutku zaczęło mi się kręcić w<br>głowie, że to naprawdę jest markiz de Sade i że to ja, właśnie ja, miałem właściwe <br>przeczucie, świętą