Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
nim. Ten przepadł. Zadurzył się w tej Polce, która mu daje białą rączkę do pocałowania. Nic to. Nie martw się. Już ja cię wyswatam.
- Oj, Stiopka, mój Stiopka - zachlipała znowu Łarysa.
- To ci dopiero! Rozumiem, gdybyś straciła sokoła srebrnopiórego. Kozaczeńka najmilszego, siwe oczko. Cały ten Stiopa... jaki był, to był, marnego słowa nie powiem, ale wiary ci on nie dochowa. Co ci naobiecywał?
- Ano nic. Bądź zdrowa, powiedział, i tyle.


- A to przyzwoitszy, niż myślałam. Sama widzisz: odleciał sokolik za bory, za lasy, po wszystkie czasy. Żadna swojego nie żegnała tak, jak ty, aż się serce krajało patrzeć. I pięknie. Co
nim. Ten przepadł. Zadurzył się w tej Polce, która mu daje białą rączkę do pocałowania. Nic to. Nie martw się. Już ja cię wyswatam.<br>- Oj, Stiopka, mój Stiopka - zachlipała znowu Łarysa. <br>- To ci dopiero! Rozumiem, gdybyś straciła sokoła srebrnopiórego. Kozaczeńka najmilszego, siwe oczko. Cały ten Stiopa... jaki był, to był, marnego słowa nie powiem, ale wiary ci on nie dochowa. Co ci naobiecywał?<br>- Ano nic. Bądź zdrowa, powiedział, i tyle.<br><br><br>- A to przyzwoitszy, niż myślałam. Sama widzisz: odleciał sokolik za bory, za lasy, po wszystkie czasy. Żadna swojego nie żegnała tak, jak ty, aż się serce krajało patrzeć. I pięknie. Co
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego