Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
biegł chłopski trakt na Bodzentyn, w jądro Gór Świętokrzyskich. Przejechała furmanka, chwila spokoju, przejechała druga, wyładowana snopami. Żniwa. Pokazał się rowerzysta, za nim biegł pies, duży. Na skraju ugoru minęli stertę kamieni, po tutejszemu kamionkę, w paru miejscach upstrzoną ostrężyną; chyba żmija, bo cóż innego, znikła między kamieniami. Tyle dobra marnują, jakby sprzedać kamień, byłoby trochę grosza - pomyślał. Przez tę wojnę nauczył się kalkulować jak kupiec. Parę kamieni wyturlało się na zdeptaną ścieżkę. Kopnął jeden - odskoczył niespodziewanie daleko. To jedno zaskoczenie, drugie to spłoszone oczy Róży. Czy spostrzegła coś, co on przeoczył? Poszedł za jej spojrzeniem. W wykrocie, pomiędzy fałdami ugoru
biegł chłopski trakt na Bodzentyn, w jądro Gór Świętokrzyskich. Przejechała furmanka, chwila spokoju, przejechała druga, wyładowana snopami. Żniwa. Pokazał się rowerzysta, za nim biegł pies, duży. Na skraju ugoru minęli stertę kamieni, po tutejszemu kamionkę, w paru miejscach upstrzoną ostrężyną; chyba żmija, bo cóż innego, znikła między kamieniami. Tyle dobra marnują, jakby sprzedać kamień, byłoby trochę grosza - pomyślał. Przez tę wojnę nauczył się kalkulować jak kupiec. Parę kamieni wyturlało się na zdeptaną ścieżkę. Kopnął jeden - odskoczył niespodziewanie daleko. To jedno zaskoczenie, drugie to spłoszone oczy Róży. Czy spostrzegła coś, co on przeoczył? Poszedł za jej spojrzeniem. W wykrocie, pomiędzy fałdami ugoru
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego