niższy od Alka, krępy, mocno zbudowany, o twarzy tatarskiej i ciemnych, bardzo gęstych i kręcących się włosach.<br>- Przestraszyłeś się?<br>Felek wzruszył ramionami: - Czego?<br>- Jak gwizdnąłem?<br>- Więc co? Wiedziałem przecież, że to ty. - Niee! Widziałeś mnie?<br>- Pewnie, że cię widziałem. - Dawno?<br>Felek przymrużył ciemne, skośne oczy: - Wystarczy.<br>Alek wyraźnie zmarkotniał.<br>- Nie martw się! - pocieszył go tamten. - I chodźmy już, późno. Chwilę szli w milczeniu.<br>- O rany, co za cholerna duchota! - mruknął Szymański. Rzeczywiście, nie było czym oddychać. Powietrze gęste było i lepkie. Błyskało coraz bliżej.<br>- Która godzina? - spytał półgłosem Alek. Felek podniósł rękę.<br>- Nie możesz dojrzeć?<br>- Zapomniałem, cholera, że nie mam zegarka - odparł