dziewczynę od makijażu, żeby uniknąć brzydkiego wyrazu w nazwie make-up'istka - zadzwoniła na komórę z pytaniem, czy wiem, że tu jest dość dziwnie. Odpowiedziałem, że wiem, bo to artyści, i spokojnie wykonamy dzisiejszy plan. W końcu jąkania Beaty tak mnie rozeźliły, że podniosłem głos i prawie krzyknąłem do telefonu:<br>- Nie marudźcie tam, ustawiajcie światło, ty nie przesadzaj z pudrem jak ostatnio i koniec.<br>- Ale ona płakała! - usłyszałem teatralny szept Beaty. Dzwoniła pewnie z kuchni i nie chciała drzeć się na całe mieszkanie.<br>- Na raźka! - przerwałem rozmowę, westchnąłem i wdepnąłem gaz w mojej alficy. <br><br>Światło jest ustawione świetnie, w tle wisi wykonana