Problem jednak polegał na tym, że nie potrafiłem już uważać się za człowieka godnego szacunku, i nawet jeśli ktoś otwarcie ten szacunek mi okazywał, wietrzyłem w tym podstęp, byłem przekonany, że to rodzaj gry, która ma na celu zdemaskowanie mojego prawdziwego ja, mojej prawdziwej twarzy. <br><br>Wszystko robiłem dla siebie, pod maską empatii skrywał się zakorzeniony głęboko we mnie egoizm, chodziło o to, żeby zobaczyć siebie od najlepszej strony w innych, pochwalonego, zaakceptowanego, a następnie takiego siebie w nich zganić, pomniejszyć, trochę w fałszywej skromności poniżyć, bo przede wszystkim musiałem czuć się odrzucony, niedoceniony, musiałem wzbogacić swoją świadomość o ból rozczarowania, które