Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
szepnął i ukrył twarz w dłoniach.

Po godzinie matka była w klinice na Małej Włodzimierskiej. Przed drzwiami sali operacyjnej ucałowaliśmy ją kolejno na pożegnanie. Trudno było rozeznać, czy jeszcze oddycha.

Do późnej nacy siedzieliśmy w milczeniu na korytarzu czekając na wynik operacji. Białe postacie w gumowych rękawiczkach i w białych maskach na twarzy wchodziły i wychodziły, nie zwracając na nas uwagi.

Ojciec raz po raz zapalał papierosa, gniótł go w popielniczce i zapalał następnego.

- Jesteś pewno głodny... Nie jadłeś kolacji... - powiedział do mnie.

Stanął przed lustrem i długo poprawiał krawat, jakby wykonywał czynność w tej chwili najważniejszą.

Z jednej z sal
szepnął i ukrył twarz w dłoniach.<br><br>Po godzinie matka była w klinice na Małej Włodzimierskiej. Przed drzwiami sali operacyjnej ucałowaliśmy ją kolejno na pożegnanie. Trudno było rozeznać, czy jeszcze oddycha.<br><br>Do późnej nacy siedzieliśmy w milczeniu na korytarzu czekając na wynik operacji. Białe postacie w gumowych rękawiczkach i w białych maskach na twarzy wchodziły i wychodziły, nie zwracając na nas uwagi.<br><br>Ojciec raz po raz zapalał papierosa, gniótł go w popielniczce i zapalał następnego.<br><br>- Jesteś pewno głodny... Nie jadłeś kolacji... - powiedział do mnie.<br><br>Stanął przed lustrem i długo poprawiał krawat, jakby wykonywał czynność w tej chwili najważniejszą.<br><br>Z jednej z sal
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego