nie wiedziałem, że nie byłem w szpitalu... Ale co się stało, to się nie odstanie. Za to teraz... <br><br>Co za radość! Moja Ewunia! Moja mądra, kochana dziewczyna! Kupiłem olbrzymi pęk czerwonych róż i pędzę do niej. Biegnę skrótem, przez zadrzewione podwóreczko, tarasami spadające w dół, ku Wiśle. Ten sam ciemny masyw kościoła i klasztoru za murem, te same wesołe staromiejskie kamienice. Ile czasu tu nie byłem! Od owego fatalnego zerwania. Jasne, kłamała, że mnie już nie kocha! Zrobiła to, żeby nie przeszkadzać mi w pracy. To jest człowiek. Prawdziwy człowiek. Boże, jak ją kocham! Już jestem na klatce schodowej. Jak dawniej