postojem w Warszawie), poniżając pięcioma dolarami rosyjskiego konduktora. Był lutowy dżdżysty wieczór, brudny wagon pełen przemytników, prostytutek i policjantów, zapachu potu, tanich perfum i machorkowych <name type="prod">papierosów Kazbek</>.<br>Byłem zmęczony. Byłem zziębnięty. Wódka zaoferowana mi przez konduktora miała smak politury, a myśl o całonocnej podróży w przedziale, po którego podłodze uparcie maszerowały karaluchy, przygnębiła mnie ostatecznie. Sięgnąłem po książkę. Ledwie dawało się czytać w mdłym świetle lampki osadzonej w brudnym szklanym kloszu nad drzwiami przedziału. Ale co innego można robić, gdy za oknem mokra, nieprzyjazna ciemność? Więc wyczytałem w <name type="tit">Schauplatz Berlin Ruth Andreas-Friedrich</>, iż pierwszy powojenny koncert <name type="org">Berlińskiej Orkiestry Filharmonicznej</> odbył