we Wrocławiu filmu "W zawieszeniu". Poznałam innego Żorża, ciepłego, cichego, delikatnie uśmiechniętego, organizującego, jak to nazywał "domowe wieczory" po zdjęciach, u mnie w pokoju hotelowym. To znaczy: przychodził w kapciach, zamawiał kolację do pokoju, włączał telewizor i oglądał jakieś mistrzostwa w piłce nożnej, albo czytał gazetę. Wychodził, kiedy skończył się mecz, albo gazeta, po cichutku, nie wiem kiedy, bo już dawno spałam. Lubiłam te wieczory, a on pewnie nie chciał być sam