do pakamerki syna. Marych siedział w dalszym ciągu na skrzyni i palił papierosa, był to już któryś z kolei papieros, zadeptane pety wypalone tak daleko, jak tylko się dało, nie większe od paznokcia, walały się dookoła.<br>- Powiedz jej, matka, niech mi nie wchodzi w drogę.<br>- Kto?<br>- Wiesz kto, ta ciekawa menda.<br>- Co ci znów zrobiła?<br>- Tak się dał? Tak się dał? Nie jej zasrany interes, niech pilnuje tego, co ma pilnować, jak jeszcze raz się odezwie, to zapytam, za który pułk córka za mąż wychodzi?<br>- Idź poleż, Marych, dam ci jeść, okład ci zrobię.<br>- Dobra, w porządku, jutro idę do roboty