Pochwycił równowagę, przeszedł na drugą stronę ulicy i po chwili szedł już szosą prowadzącą do szpitala. Latarka jego wrzynała się w liliowy półmrok, wiatr po raz pierwszy od tygodnia, zdawało się, ustał, powietrze było ciche, świeże. Od czasu do czasu mijały chirurga postacie przechodniów, miasto nadal było pogrążone w parującej mgle, ktoś, mijając chirurga powiedział: - .Już pół godziny, jak w elektrowni wyłączono prąd!<br>Chirurg powtarzał: - Zdrada i kłamstwo!.. a więc znowu mnie okłamała... cóż ja teraz mam począć?... Ze złości omal nie cisnął latarką o bruk.<br>- Głupstwo, głupstwo. - mruknął i pomyślał wyniośle i z trudem: "Wielkie mi rzeczy!... Pozostanę samotny!"<br><page nr=232><br>Obecnie