świadkiem drobnych łajdactw, jakie w każdym lokalu popełnia personel, udawał, że nic nie widzi, albowiem już z góry przewidywał, że może być powołany jako świadek i świadczyć na niekorzyść danego człowieka, a tym samym narazić się na jego gniew. Nie znaczy to jednak, by sam nie popełnił drobnych łajdactw - owszem, miał na sumieniu wiele błahych sprawek, które mimo swej błahości nie pozwalały mu spać snem sprawiedliwego, ale popełniał je pod grozą gniewu swoich bliźnich (np. kradł cukier do domu, bo wolał narazić się na wątpliwe przyłapanie go na gorącym uczynku niżeli na gniew żony, gdyby cukru nie przyniósł). Tego wieczoru był uprzedzająco grzeczny