powracał z podróży na Kubę i zatrzymał się w Paryżu, prezydent Mitterrand zaprosił go na spotkanie, zapewne w nadziei, że dowie się czegoś pożytecznego.<br>Podobna opinia nie przyszła mi do głowy! Uświadomiłem sobie, do jakiego stopnia ja sam uległem neurastenicznej obsesji odżegnywania się od peerelowskiej przeszłości i unikania sugestii, że miało się z nią coś wspólnego. Ofiarami tego lęku są politycy SLD, którzy, by zatrzeć podejrzenie o owo dziedzictwo, całują po rękach biskupów, stawiają pomniki Piłsudskiemu i sami straszą się własnym trupem w szafie, którego następnie nie mogą znaleźć, co im nie pomaga, bo tak czy inaczej będą traktowani przez przeciwników