dobrze.<br>Gdy wrócił z pastwiska i poszedł do ogrodu, usłyszał głosy. Rozpoznał szczebiot bliźniaczek stelmacha Zgarba, łamiące się falsety chłopców sąsiadów. I głos Milenki. Bawią się, pomyślał. Wyszedł zza drewutni. I zmartwiał.<br>- Milena!<br>Milenka, jego jedyna żyjąca córka, jego oczko w głowie, przewiesiła sobie przez plecy patyk na sznurku, udający miecz. Włosy rozpuściła, do wełnianej czapeczki przyczepiła kogucie piórko, na szyi zamotała matczyną chusteczkę. W dziwaczną, fantazyjną kokardę. <br>Oczy miała zielone.<br>Tuzik nigdy dotąd nie bił córki, nigdy nie robił użytku z ojcowskiego rzemienia.<br>To był pierwszy raz. <br><q>Na horyzoncie błysnęło, zagrzmiało. Podmuch wiatru jak brona przeorał powierzchnię Wstążki. Będzie burza