Wszyscy zatrudnieni u nas Brytyjczycy byli oburzeni, gdy żona premiera Blaira, Cherie, która jest prawniczką, opiekując się małym Leo, najmłodszym synkiem państwa Blairów, przyjęła w siedzibie premiera na Downing Street 10 jedną ze swoich klientek. Nie mogłam tego oburzenia z początku zrozumieć. Wydawało mi się to okrutne - premier z rodziną mieszka przecież na Downing Street, a Cherie Blair nie mogła zostawić malutkiego dziecka. Jednak moi brytyjscy koledzy stwierdzili, że za siedzibę premiera i jego działalność płacą podatnicy, a cokolwiek robi jego żona w ramach swoich obowiązków zawodowych, musi to robić gdzie indziej. Wtedy zrozumiałam, że nie może być żadnych wyjątków od