Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
je na widelec, kruszące się, każdy kolor sobie.
Po sznyclu służąca przyniosła herbatę. Była bez smaku. Stary Szubadko podrypciał do siebie. Hans został sam. Wstał i podszedł do bufetu. Franc wydawał mu złotówki, usiłując je wygładzić. Podał mu rękę. Obaj potrząsnęli głową. Tak najlepiej. To też mowa.
Mijał domy, ogródki, mijał kamienice. Chwytał narzucające się wrażenia, byle tylko nie myśleć w kółko o... Drzwi kościoła były szeroko otwarte. Ludzie szli wolno po chodniku, jak na mszę, tyle że głowy nieśli niżej. Za nimi. Z nimi skręcił w lewo. Nieboszczyk spoczywał w kaplicy, w której dzieci odegrały spektakl rezurekcyjny. Te same reflektory
je na widelec, kruszące się, każdy kolor sobie. <br>Po sznyclu służąca przyniosła herbatę. Była bez smaku. Stary Szubadko podrypciał do siebie. Hans został sam. Wstał i podszedł do bufetu. Franc wydawał mu złotówki, usiłując je wygładzić. Podał mu rękę. Obaj potrząsnęli głową. Tak najlepiej. To też mowa. <br>Mijał domy, ogródki, mijał kamienice. Chwytał narzucające się wrażenia, byle tylko nie myśleć w kółko o... Drzwi kościoła były szeroko otwarte. Ludzie szli wolno po chodniku, jak na mszę, tyle że głowy nieśli niżej. Za nimi. Z nimi skręcił w lewo. Nieboszczyk spoczywał w kaplicy, w której dzieci odegrały spektakl rezurekcyjny. Te same reflektory
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego