Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
W Saskim Ogrodzie jesienny wiatr ogołacał drzewa. Zgarbiony dziadek wbijał na spiczasty kij fruwające po trawnikach papiery i śmiecie...

Krysia, Antek i Zosia grali w klasy. Kazio siedział ze mną na ławce i zadawał mi pytania:

- Ile jest wiorst z Warszawy do Wielkich Łuk?

- Nie wiem. Ale zapytam tatusia. Może milion.

- A widziałeś cara?

- Pewnie, że widziałem.

- No i co?

- Jeździ własnym parowozem.

- Kłamiesz!

- Nie kłamię...

- A jaki to parowóz?

- Du-uży taki... cały ze złota...

- Kłamiesz!

- A właśnie, że nie kłamię!

- Ciekawe.

Po Warszawie krążyły, jak zwykle, lapidarne, złośliwe oceny sytuacji na froncie, kolportowane przez ulicznych gazeciarzy. Kazio siedząc na
W Saskim Ogrodzie jesienny wiatr ogołacał drzewa. Zgarbiony dziadek wbijał na spiczasty kij fruwające po trawnikach papiery i śmiecie...<br><br>Krysia, Antek i Zosia grali w klasy. Kazio siedział ze mną na ławce i zadawał mi pytania:<br><br>- Ile jest wiorst z Warszawy do Wielkich Łuk?<br><br>- Nie wiem. Ale zapytam tatusia. Może milion.<br><br>- A widziałeś cara?<br><br>- Pewnie, że widziałem.<br><br>- No i co?<br><br>- Jeździ własnym parowozem.<br><br>- Kłamiesz!<br><br>- Nie kłamię...<br><br>- A jaki to parowóz?<br><br>- Du-uży taki... cały ze złota...<br><br>- Kłamiesz!<br><br>- A właśnie, że nie kłamię!<br><br>- Ciekawe.<br><br>Po Warszawie krążyły, jak zwykle, lapidarne, złośliwe oceny sytuacji na froncie, kolportowane przez ulicznych gazeciarzy. Kazio siedząc na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego