był silny i zwinny, nie bał się ani opryszków, ani grodowych. Teraz jednak unikał niebezpiecznych miejsc, bo Ostry zabronił rozrabiać swoim ludziom.<br>Po porannym deszczu tarcica, którą wyłożono środek ulicy, stała się śliska, woda w rynsztokach wezbrała i śmierdziało bardziej niż zwykle. Magwer wciąż jeszcze nie przywykł do zapachu miasta, mimo iż przebywał w Daborze od miesiąca. Miał tu jeszcze przesiedzieć drugie tyle - cały jarmark i turniej. Magwer pochodził z klanu Asgów, wolnych kmieci, siejących pszenicę i chmiel. Co dzień rano musiał obejść wszystkich znajomych kupców zboża i piwowarów, zamienić z nimi kilka słów, czasem wręczyć jakieś podarunki. Tak nakazywał dobry handlowy