Wydaje się nam, że byłaby to całkowita obojętność. Czasami docierało do nich, co prawda, że tacy ludzie, owszem, istnieją, żyją, myślą, czują, są obok. Kompletnie jednak ich nie obchodziło, co czują, jak myślą, co robią.<br>Mimo że mogli mijać się na ulicach, mimo że Hehe zachodził z Moniką do Donalda, mimo że z ust nie schodziło mu słowo "projekt", którego równie często używał Krzysztof i jego koledzy z Positive'a, to jednak żyli na odległych o lata świetlne planetach. Nie mieli ze sobą nic wspólnego. I nie chodzi nawet o etat, który był dla Hehego czymś najbardziej godnym pogardy, czy sprzedaż kotletów