nie zważając na przechodniów, którzy się za nim ogladają, dyszy z rozchylonymi fioletowymi wargami. Powietrze lekkie, przemyte ulewą wiosenną, lśnienia na mokrym chodniku, na liściach, kutych z żelaza kratach ogrodów, bezmiar powietrza, a jemu brak tchu. Suwa nogami po ziemi, która od dawna przestała być placem boju, a stała się mimo płyt chodnika grząska, miękka. Usuwa się, a jeśli jeszcze czuje ją pod podeszwami, to nieprzyjaźnie, stała się natarczywa, przypomina o sobie, czeka.<br>Służący przyniósł na tacy dwie malutkie, kruche filiżaneczki kawy.<br>- Napijcie się - powiedział Stary rozkazująco.<br>Jak przebudzony patrzył na zmiętą twarz Bajcsyego, który sięgnął po jedną i niósł do