pomoc, pewność była w tym uśmiechu, że człowiekiem jestem, mimo że język potworów znam. Tłusta wydrapała niezdarnie z paczki papierosa i wwiercając się okiem zatłuściałym w przystojnego inżyniera rzekła "aproposiak defakto", inżynierostwo dwie odmienne reakcje zaprezentowali, Wanda znowu o pomoc do mnie się zwróciła, pamiętam otwarcie jej oczu promienne i minkę oczekującą, natomiast inżynier z męską determinacją oświadczył "nie rozumiem". Nie mogłem zawieść zaufania kobiety tak atrakcyjnej jak Wanda, wobec czego objaśniłem "zaliczyła pana do inteligentów, co u niej wcale nie jest komplementem", Wiatorowie uśmiech wspólnictwa mi przesłali, potwory w tamtej chwili zdawały się już im być niegroźnymi, inżynier bez obaw