chwilę nie tracił z uwagi faktu, że takie oto są kobiety. Tajemnicze, wrogie. I - wbrew najgorętszemu zamiarowi Róży - w sercu syna rosło marzenie o kobiecie, która by nie budziła zachwytu ani niepokoju, lecz dozgonną czułość. <br>Władysław, od małego nastawiony przez matkę na grę płciową podporządkowaną interesowi (gdzieś w perspektywie majaczył miraż małżeństwa z potężną heritierką), skoro dojrzał, zwrócił przede wszystkim uwagę na kobiety świetne. Piękne, wspaniale ubrane, wzgardliwe. Z huczącymi skroniami asystował tym paniom, rzucał ukradkiem <page nr=51> spojrzenia w głąb atłasowych staników i zarozumiałych źrenic, usiłował wyobrażać sobie te wspaniałe osoby blade, spłakane, kiedy on - nasyciwszy żądze - będzie odchodził do swoich autokratycznych