też zresztą nad nazistami i byłymi kolaborantami, zgodnie z zasadą, żeby nie pytać o przeszłość). Biuro zaopatrzyło ich w paszporty na inne nazwisko. Na te paszporty dostali wizę marokańską i osiedlili się w Casablance.<br> Nie byłoby dalszego ciągu, gdyby nie nieroztropność Sobolewskiego. Zamiast siedzieć cicho, postanowił działać, przekonany o swojej misji głoszenia prawdy o komunizmie. Wygłaszał odczyty dla miejscowej polskiej kolonii i ostrzegał przed propagandą Warszawy. Robił to w Casablance, jednej ze stolic międzynarodowego szpiegostwa, gdzie Warszawa również miała swoją siatkę. Podpadł, co się okazało, kiedy czując, że grunt mu się pali pod nogami, wybrał się do Rzymu znów po paszporty