rozpacz za utraconą sławą, wreszcie nienawiść do brata starszego za to, że ten będzie mógł wspanialszą wieżę postawić, że okaże się zdolniejszym budowniczym przed światem. <br>Widzieli podmajstrzy, widzieli robotnicy, że budowniczy młodszy martwi się czymś, ale nie wiedzieli, co mu dolega, bo wstydził się przyznać do tego. Zaciskał tylko usta, mizerniał, bladł, <orig>zeżółkł</> nareszcie; oczy przedtem wesołe, bystre, przed siebie śmiało patrzące spuszczał w dół, nikomu w oczy nie spojrzał. W duszy knuł coś niedobrego. <br><br>A wieże rosły i rosły, bo robota wrzała na budowie. <br>A serca mieszczan radowały się, że piękna świątynia już na ukończeniu.<br>Aż tu jednego dnia rozeszła