że nikt już nigdy nie powie im, kim są i na jakie stać ich czyny. <br>Wracali pod rękę, zbratani, pierwszy raz chyba do głębi sobie przyjaźni. Adam odprowadził żonę do domu. Na progu, kiedy żegnał ją udając się na sesję do szkoły, przytrzymała jego dłoń mówiąc: <page nr=111><br>- Nie siedź tam długo, mizerny jesteś, będę na ciebie czekała. <br>Wyprostował się, bystro spojrzał na Różę z zapytaniem we wzroku. Jej oczy były dobre. Powiedziała jeszcze: <br>- Musisz dbać o zdrowie... Adasiu. <br>Wtedy twarz Adama zmąciła się, targana przez uczucia zbyt silne na niedołężne ciało. Mruknął coś, potem stężał i głęboko odetchnął. Niebawem odszedł, z czapką