pustym moście, do środkowego przęsła i z powrotem, donośnym, miarowym krokiem przechadza się czterech chłopców z karabinami na ramieniu: dwóch z jednego końca mostu, dwóch - z drugiego <page nr=144>.<br>Na żołnierskich czapkach chłopców w zielonych "rubaszkach" połyskują wyciągnięte skądś z naftaliny, wypucowane kredą carskie orzełki, spoglądające z góry na skromne, poczerniałe lilie młodocianych królewskich kamelotów.<br>Wasia Krestownikow niecierpliwie przesuwa na ramieniu karabin. Karabin ciężki, boli od niego ramię. Może by zdjąć? Nie, nie wypada. I Wasia sprężystym, dźwięcznym krokiem przemierza most z wyrazem niewzruszonej powagi na rumianej, pucołowatej twarzy.<br>Mimo wszystko postanawia zdjąć. Trzeba tylko dojść do środkowego przęsła, tam można będzie postawić