nie potrzeba nam było dodatkowych podniet.<br>Nie wiem, jak ten czas ocenia Kazimierz, ale dla wielu z nas był to jeden z najbardziej uroczych fragmentów życia. Tak, chodziliśmy w starych łachach, odżywialiśmy się mizernie, mieliśmy dość ambiwalentne poglądy na to, co się zaczynało dziać w kraju, ale pięć straconych lat młodości trzeba było sobie wynagrodzić i otrząsnąć się z ponurych wspomnień. Kazimierz, zawsze zrównoważony, liczący się z realiami życia, czasem tylko upominał żonę, by zanadto nie szastała pieniędzmi.<br> Trzecie nasze starcie miało miejsce również w Kazimierzu nad Wisłą, po lekturze Zniewolonego umysłu Miłosza. Wtedy Kazimierz siadł i przez tydzień pisał opowiadanie